Pewnego razu na dzikim zachodzie, 2019
#wyprawy
Jak wspominałem w poprzednich wpisach, ostatnie sezony mają u mnie bardzo kropkowane barwy. Pstrągi, pstrągi ...i niewiele prób innego wędkowania.
Niemniej jednak już piąty raz z rzędu w sierpniu, gdy południe Europy kończy się pocić po kolejnym upalnym lecie, skierowałem swe kroki na zachód Hiszpanii. Tam, przeszło 3000 km od Warszawy, w krainie pustek, nie licząc zbiorników zaporowych, od kilku lat próbuję łowić ryby ciągnąc przynętę za łodzią.
Były lepsze lata :
http://jerkbait.pl/b...berii-rok-2016/
http://jerkbait.pl/b...ał-edycja-2017/
Były mniej udane, pod względem wyników, wyprawy :
http://jerkbait.pl/b...epły-trał-2018/
Urokliwość miejsc, przyjazność mieszkańców, wyjątkowy klimat...to wszystko sprawia, że zawsze jakoś na wiosnę odczuwam to COŚ, co sprawia, że wiem, że kolejny sierpniowy tydzień znów spędzę TAM...
Poczucie porażki po wyjeździe w 2018 było tak przemożne, że w tym roku wyjątkowo dużo pracowałem umysłowo nad przygotowaniem się do kolejnego wyjazdu...
http://jerkbait.pl/b...ntry-533-zadra/
Pojechaliśmy we dwóch. Bojowo nastawieni i jak zawsze pełni optymizmu.
Mieliśmy 7 dni na wodzie na próby. Niby to sporo ? No to na koniec wyjeżdżałem z takim niedosytem, jak rzadko z którego z ostatnich wyjazdów.
Ale po kolei...
Hydroinformacje jasno mówiły, że przyjdzie nam łowić w nowych warunkach. Wody było wyjątkowo mało. W porównaniu z 2018 rokiem o tej samej porze to jakieś 8 metrów w pionie mniej ? Wpływa to na mieszkańców zbiornika ? Oczywiście...
Ale zaczęło się dobrze. Doświadczenie z 2017, gdy też trafiłem bardzo niską, ale jednak wyższą, wodę, zaowocowały rybą w pierwszej godzinie łowienia.
Rybą większą, niż zeszłoroczne wszystkie . Tak zwany pierwszy CIOS.
Potem przyszły kolejne CIOSY. Dotychczas niezrównanie skuteczny Perch 14SDR zerował. Ryby, jeśli wogóle (1- 2 brania na 12 godzin pływania) orientowały się na spokojniej pracujące przynęty. Przynęty, które musiały iść głębiej niż kiedykolwiek. Dotychczas łowiłem tam, w zależności od roku, na 8/9 metrach. Na 10. Teraz trzeba było być na 12 metrach, by liczyć na spotkanie z kimś, kto rankiem będzie ciut bardziej aktywny niż przez resztę dnia.
A potem, przez większość czasu na wodzie... trwały prace rozwojowo badawcze. By łowić skutecznie i powtarzalnie na 14? 15 ?16?17? Łowić na podstawie odczytów z echosondy. Bo pływaliśmy po wodach o 20/25/30/40 metrowej głębokości.
Potrafiłem mieć dzień z jednym braniem w pierwszej godzinie pływania, złowić metrówkę... i do końca dnia nie mieć kontaktu z rybą.
Potrafiłem przez własny błąd spartolić taką metrówkę innego dnia i spłynąć na zero.
Było bardzo inspirująco i twórczo. Prace umysłowe trwały. Czasu było coraz mniej, a my próbowaliśmy. Kolejną niespodzianką, poza tą z Perchem, była nieobecność brzan. Praktycznie kompletna. Na szczęście jedna była. Oczywiście rankiem. Także Pan z dziobu zaliczył nową życiówkę.
Tak, takie brzany pływają gdzieś tam na 15/18/20 metrach pod powierzchnią i czasami się podniosą do przepływającej przynęty. Tak jak ta powyższa, do 16 cm woblera idącego na 12 metrach.
Byliśmy nastawieni na szczupaki. Szczupaki widzieliśmy. Ale one słabo brały.
Było oczywiście ciepło. 35/36/37 stopni. Chłodniej niż w 2018, więc woblery nie pękały na zgrzewach. Mimo wszystko czas aktywności ryb był niezmiernie krótki. Wypracowanie konsekwentnej metodologii wędkowania na wodzie o powierzchni 5000 ha i pełnym zakresie głębokości (na tym niskim stanie wody głębokości dochodziły do 43 metrów) to naprawdę inspirujące zadanie. Ale wymaga dyscypliny, wiary, sporo akcesoriów w łodzi... i dobrego towarzysza, który wniesie swój wkład i też będzie miał fazę na pracę nad ta łamigłówką.
Na początku wspomniałem, że w naszym odczuciu, stanęliśmy na wysokości zadania. Tak. Udało nam się przejść z 1-2 brań dziennie na 8-10 ataków w przynęty. Smaku dodaje fakt, że większość tych kontaktów była zapowiedziana rybą na echosondzie. Niektórzy na to mówią świadome wędkarstwo. Innym się wydaje, że mniejsza doza przypadkowości obdziera takie próby z uroku.
Nam to sprawiało największą przyjemność. Z oczywistych względów nie opiszę wszystkich prób, montaży zestawów czy innych taktycznych trików, które to próbowaliśmy wdrożyć podczas tych upalnych dni na łodzi.
Epizod z ostatniego dnia najlepiej obrazuje, dokąd udało nam się zabrnąć w ciągu tych 7 dni.
Kolejny ranek bez kontaktu z rybami. Pierwsza ryba na dziobie zostaje złowiona przy zwijaniu zestawu na końcu trasy trollingowej. Druga bierze już normalnie w trakcie płynięcia. Gdzieś między 11 a 12 napływamy na jednej z naszych tras na miejsce, jakich wiele, stok z 30 metrów na 22. Tam, gdzie jest 25 zaczyna się rysować duży szczupak. Wisi na 15. Jest duży. Zapowiadam : duży szczupak na 15. Na dziobie pełna gotowość. Po chwili ryba ładuje w przynętę.
Duża ryba ? Największa na tym wyjeździe.
A parę godzin później trzeba było już kończyć. Zapakować zabawki. Ułożyć zebrane doświadczenia i przemyślenia w rozmowach i refleksjach.
Tak, takie wędkarstwo sprawia mi największą przyjemność.
W tym miejscu bardzo serdecznie dziękuję Ewarystowi za świetnie spędzony tydzień na dzikim zachodzie.
Plany na 2020 rysują się na horyzoncie...
- Friko, tpe, Efex i 19 innych osób lubią to
No co i ja jeszcze mogę dodać... Jeden z najbardziej kreatywnych wyjazdów w moim życiu. Dziękuję za super tydzień!